18.03.2024

Madera cz.2. Czy cokolwiek poszło dobrze?

Witam w drugiej części wpisu o Maderze. W poprzedniej ludzkie tsunami zmiotło większość moich oczekiwań i wyobrażeń. Dzisiaj dla odmiany, spod wodorostów rozczarowania wyłoni się kilka ocalałych pozytywów.

Udało mi się zobaczyć kilka miejsc które będę wspominać miło i nie zgadnijcie co - wszystkie z nich były efektem zmiany planów, pomyłki lub zboczenia z trasy. Łączy je to czego mi najbardziej brakowało - absolutny brak homo sapiens w zasięgu wzroku i możliwość usłyszenia czegoś innego niż ludzie.

Hurr, znowu tłumy. A nie czekaj, to saneczkarze z Monte wracają na punkt startowy

Zły wodospad - ale dobry

Wodospad Aqua d'Alto znalazł się na naszej liście w niewyjaśniony sposób. Do samego końca byliśmy przekonani, że to ten którego strumienie padają na jezdnię. Dopiero po wtarabanieniu się autem po szaleńczo stromej drodze, niemalże na podwórko czyjegoś domostwa, pojawił się przebłysk że to chyba nie tutaj. Droga wskazana przez mieszkankę domu okazała się lekko zarośniętą ścieżką obok levady, z sypiącego się ze starości betonu, miejscami tak wąskiego że stopy nie mieściły się obok siebie. 


Finalny widok wynagrodził jednak wszelkie trudy. Nigdy nie stałem tak blisko tak wysokiego wodospadu. Nigdy nie widziałem na żywo idealnie półkolistej skały otaczającej położony pośrodku próg wodospadu, tworzącej zakątek jak żywcem wyjęty z gry RPG. Miejsce absolutnie wspaniałe, tym bardziej że mogliśmy się nim cieszyć sami.


Widok tuż znad miejsca gdzie zostawiliśmy samochód, był jednym z tych gdy można było przystanąć, podumać i przyznać wreszcie; tak, właśnie po to tutaj przyjechałem.



Sortuj od: najrzadziej wybieranych

Drugim przykładem jest trasa PR 3/PR 3.1 którą przeszedłem po ewakuacji z trasy na Pico do Ruivo. Całościowo trasa PR 3 (Vereda do Burro) jest dość przeciętna - sporo tam widoków na długie i szerokie zbocza pokryte trawą. Znajdziemy odcinki z generycznej kosodrzewiny i skakania po kamieniach w poprzek strumieni. Może jestem już stary i marudzę, ale mam wrażenie że widziałem to już dziesiątki razy. Na plus - wędrujące mgły i wijąca się w dole droga, niczym tapeta na PC z dobrych lat motoryzacji. Oraz - tak, zgadliście, całkowity brak ludzi. 





W międzyczasie udało mi się na szczęście pomylić skręty i pójść kawałek trasą PR4 (Levada do Barreiro), która teoretycznie jest zamknięta. Ten drobny fragment okazał się przejezdny i bardzo urokliwy - z miękką trawiastą ścieżką, leniwie przetaczającymi się chmurami i wąziutką kamienną levadą kończącą się nagłym urwiskiem i widokiem na zbocze usiane powalonymi drzewami. Czy trzeba przypominać że mogłem posłuchać też śpiewu ptaków i wiatru smagającego otaczającą mnie roślinność?



Chwilę później musiałem niestety zacząć kombinować jak wrócić na PR 3, gdyż szlak na którym się znalazłem, prowadził w zupełnie inną stronę. Mapy CZ offline nie zawiodły i znalazłem ścieżkę, która zaprowadziła mnie gdzie chciałem - i to w dość niestandardowym stylu. Tych ledwie kilkaset metrów nie było szczególnie widokowe przez mgły, lecz pokazało inną stronę tutejszych gór. 

Całe zbocze zostało wykoszone z drzew bliżej mi nieznaną klęską żywiołową, a u jego stóp znajdowało się wyżłobione koryto którym płynęła woda. Teren nosił też ślady prac ciężkiego sprzętu, by uczynić tę drogę ponownie przejezdną. Widok robił wrażenie, będąc przy tym wyjątkowo mało insta-friendly.



Panorama o 18:00

Na sam koniec został mi szlak PR 3.1 (Caminho Real do Monte). Na jej początku znajduje się ścieżka przyrodnicza prezentująca lokalna roślinność, a także... dorodne pawie, wydające się być wyjątkowo zrelaksowane. One pewnie też nie narzekają na tłumy, hehe. Dalsza część trasy prowadziła na południe, wzdłuż zbocza z którego otwierał się widok na otaczające góry i majaczący w oddali ocean. Mimo narastającego chłodu i wąskiej ścieżki, szło się przyjemnie, spoglądając na szeroką panoramę i jadące w dole samochody, niczym migawka z pewnego amerykańskiego serialu dziejącego się na Alasce.




Wędrówkę zakończyłem na Pico di Alto, znajdującym się 700 m niżej niż początek trasy w Pico de Areiro. Tutaj pustki już mnie nie dziwiły - do zachodu pozostała godzina, a okolica dość odludna, mimo relatywnej bliskości Funchal. Sam szczyt jest moim zdaniem świetny na dłuższy przystanek. Od północy rysują się pierwsze "właściwe" góry, a patrząc na południe rozpościera się przed nami panorama Funchal i widok na ocean. Znajdujący się u stóp punktu widokowego rozległy teren piknikowy też ma coś w sobie i świetnie uzupełnia okolicę. Nie sposób się szybko znudzić tym zestawem.





Jaki wniosek płynie z całej tej tyrady?

Madera to w 2024 bardzo przeciętny pomysł dla ludzi z alergią na tłumy. Urok wielu miejsc został zadeptany Conversami i rozjechany produktami Stellantis. Wybierając się na dowolną z najbardziej polecanych tras, możemy zapomnieć o byciu sam na sam z tutejszą przyrodą, czy nawet chodzeniu własnym tempem na wąskich odcinkach. Na deser grozi nam jeszcze Polska w dużych dawkach. 

Owszem, da się znaleźć miejsca po których zamiast dronów hula tylko wiatr - zazwyczaj wg klucza "im bardziej z dupy trasa tym lepiej". Wymaga to jednak bardzo dokładnego researchu i niemal autystycznego planowania każdej z wędrówek - a nieraz i to będzie za mało. Dlaczego? Opisana wcześniej trasa PR3 + PR 3.1 nie jest pętlą ani przejściem z nawrotką typu A->B->A. To 12 km schodzenia na strzała z 1800 na 1100 m (lub wspinania się 700m do góry), także do jej przejścia konieczne będzie zgłębienie meandrów tutejszej komunikacji zbiorowej lub znajomi którzy odbiorą was autem na finale wędrówki, gdy ukończą swoją

W przypadku pierwszej opcji należy doliczyć jeszcze 3 km na dotarcie do cywilizacji, tj Monte. Podobny problem występuje w przypadku innych, mniej popularnych tras PRx typu A -> B, gdzie przejście tam i z powrotem może okazać się dużym wysiłkiem - tym bardziej jeśli chcemy wędrować codziennie. 

Trasa PR 8 - Vereda da Ponta de São Lourenço

Jeszcze będąc na Maderze przyszło mi do głowy, że powinna istnieć jakaś przeciwwaga dla tych wszystkich ociekających emejzingiem rolek z Instagrama. Panoram i zachodów słońca przy idealnych warunkach atmosferycznych i kręconych z drona ujęć których człowiek nigdy nie zobaczy na własne oczy. Taki Państwowy Blog Podróżniczy - ze zdjęciami robionymi ziemniakiem, średnio skadrowanymi, bez wycinania niekorzystnych czynników z drugiego planu. Taki kontent powiedziałby o wiele więcej o danym miejscu i przede wszystkim, nie kreował absurdalnego popytu na daną lokalizację w krótkim czasie.

Cabo Girão


Czyli zatem więc?

Zbierając wszystko powyżej, ujmę to tak: pojechać w 2024 na Maderę celem trekkingu to jak wybrać się na roadtrip po Europie słynnym w niektórych kręgach Volkswagenem T3. No można, będą z tego fajne zdjęcia na Instagram, ale właściwie po co się tak męczyć? Owszem, ma 4 koła, ekwipunek pomieści, dojechać dojedzie - tyle że istnieją dużo lepsze auta do tego zadania. 

I tak samo jest z Maderą - może i są ludzie którym nie przeszkadzają tłumy i oszustwa, tak samo jak istnieją nie mający obiekcji wobec mocy silnika jak z Fiata Pandy, braku klimy, ogromnego hałasu i realnej prędkości maksymalnej 90 km/h. W aucie którym mają zamiar przejechać 2500 km w swoim czasie wolnym.

A jeśli nawet to was nie odstraszyło, pamiętajcie o jednym - każdy gorliwy muzułmanin ma obowiązek raz w życiu odwiedzić Mekkę, lecz nie jest szczegółowo określone kiedy dokładnie. A im dalej od 2024, tym lepiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz